:)

:)

piątek, 7 czerwca 2013

Rozdział 1

Obudziłam się dosyć wcześnie, jak na mnie. Spojrzałam niemrawo na budzik, na którym widniała zielonymi cyframi godzina 06:23. Obejrzałam się za siebie widząc nad głową wielki obraz, który dostałam na szesnaste urodziny od mojej wspaniałej przyjaciółki- Cary- okropnie leniwej, bardzo dużo jedzącej. Ograniczała fast foody, które uwielbiałam. Z okazji zbliżających się wakacji, położyłam się na dywanie, opierając nogi o łóżko i sprytnie zrobiłam dziesięć brzuszków. Nie należałam do grubych, ale chuda też nie byłam, a o płaskim brzuchu marzy każda z nas. Zaścieliłam łóżko kładąc na nie niedbale narzutę z flagą Wielkiej Brytanii. Kochałam ten motyw nie ze względu, że jest to teraz na topie, ale dlatego, że świetnie się prezentował w każdej sytuacji. Siadłam na biurku usiłując napisać coś w zeszycie nazwanym przeze mnie Pamiętnikiem.

21 czerwca.
Ten dzień będzie mega. Tak przypuszczam.

Cóż. Straciłam wenę twórczą, która pokazywała się, gdy wracałam do domu po szalonym dniu. Nieraz potrafiłam zapełnić po cztery kartki, a teraz nie zapełniłam nawet dwóch linijek odbitych kolorem niebieskim. 
Czas się ubrać. Otworzyłam okazałą, drewnianą szafę, która świeciła pustkami w kwestii asortymentu. Wyciągnęłam stamtąd białą, lekko dziurawą bluzkę z chłopcem, do tego spodnie, marmurki, własnoręcznie zrobione, z przybitymi ćwiekami zakupionymi na aukcji w sklepie internetowym. Zbliżyłam się do drzwi za którymi była łazienka. Mały prysznic osadzony w rogu, zlew przy oknie obok miejsca do mycia. Na zlewie kubeczek z pastą i szczoteczką. Toaleta przy drzwiach.
Wzięłam żel i skrupulatnie umyłam twarz nie pomijając żadnego jej fragmentu. Potem sięgnęłam po zieloną szczoteczkę do zębów, nalałam na nią pasty ( wyszło mi tak, jak w reklamie. Nareszcie!) i dalej wiadomo co było. Wyszłam z łazienki całkiem odświeżona. Zaczęłam kierować się do kuchni, która do najpiękniejszych nie należała. Otworzyłam lodówkę wyciągając z niej mielonkę, która wyglądała na przeterminowaną, margarynę, oraz ser żółty, który wczoraj kupiłam z obawy, że sytuacja będzie taka, jak dzisiaj. Ugh. Nasmarowałam wczorajszą bułkę margaryną rzuciłam na to ser i zaczęłam jeść popijając rozpuszczalną herbatą kupioną przez babcię. Do kuchni nieoczekiwanie wchodzi Thomas- mój brak, starszy o trzy lata.
Trzeba coś zjeść. A potem do Mike'a na fajeczki.